Lifestyle

„Żywoty zwierząt” – powieść noblisty J.M. Coetzeego – w nowym tłumaczeniu Jacka Dehnela

Czy życie zwierzęcia jest mniej ważne niż życie człowieka? Okrucieństwo człowieka wobec zwierząt sprawia, że pisarka Elizabeth Costello nie jest już w stanie spokojnie patrzeć bliźnim w oczy. Wykorzystuje okazję – gościnny wykład na uniwersytecie Apppleton, by przeanalizować „zbrodnię o szokujących rozmiarach”, którą nie tylko jej uniwersyteccy koledzy popełniają rutynowo i z samozadowoleniem: krzywdzenie zwierząt. Niezwykły wywód skłania do głębokiej refleksji nie tylko nad jednym z najważniejszych współczesnych dylematów, ale przede wszystkim nad pytaniem: „Co tak naprawdę czyni nas ludźmi”?. Tekst został wzbogacony wstępem filozofki Amy Gutmann oraz esejami literaturoznawczyni Marjorie Garber, filozofa Petera Singera, religioznawczyni Wendy Doniger, antropolożki biolożki Barbary Smuts. Tworzą one pogłębione humanistyczne tło dla toczącej się współcześnie dyskusji.

J.M. Coetzee, laureat Nagrody Nobla w 2003 roku, jest autorem powieści i opowiadań, tomów krytycznoliterackich, wspomnień i przekładów, m.in.: Hańby, Czekając na barbarzyńców, Wieku żelaza. Prócz Nobla otrzymał też dwukrotnie Nagrodę Bookera, Prix Femina i Nagrodę Jerozolimską. Jest profesorem literatury powszechnej Uniwersytetu Kapsztadzkiego. Postać Elizabeth Costello pojawia się w jego późniejszych powieściach, przez krytyków jest uważana za alter ego pisarza.

Jacek Dehnel o „Żywotach Zwierząt”

Dlaczego podjął się Pan tłumaczenia tego tytułu?

Z reguły ponowne tłumaczenie tekstu ma sens, jeśli poprzednie wymaga poważnych poprawek lub też tłumacz ma zupełnie nową wizję oryginału, czyli interpretację na tyle różną od poprzedniej (albo poprzednich), że warto ją przedstawić. Tu sytuacja była inna: nowy przekład musiał powstać tak czy inaczej, ponieważ wydawcy nie udało się dotrzeć do autorki wcześniejszego i wykupić od niej praw do wznowienia. Z tą propozycją zwrócono się do mnie – i tu już zaważyła moja fascynacja Coetzeem, którego książki od lat czytam i ogromnie cenię. Chodziło zatem o wejście w możliwie najbliższy kontakt z językiem jednego z najbardziej lubianych przeze mnie autorów.

Co stanowiło szczególne wyzwanie w pracy nad tekstem?

Żywoty… są całością bardzo różnorodną, bo poza tekstem Coetzeego, gdzie fragmenty retoryczne, czyli wykłady Costello, są ujęte w ramy prozatorskie, mamy jeszcze cztery komentarze, których autorki i autor posługują się odmiennymi językami i formami narracji: mamy tam esej naukowy, dialog filozoficzny, wreszcie osobiste świadectwo, bazujące na wspomnieniach. Każda z tych partii tekstu stawiała inne wyzwania translatorskie. Najtrudniejsza była jednak pewna metoda retoryczna, stosowana przez Coetzeego zarówno w tekstach wykładów, jak i w ramie powieściowej: stosowanie homonimów jako napędu rozwijania tekstu. Costello bardzo często używa jakiegoś wyrazu – przy czym w angielskim to samo brzmienie mają nie tylko rzeczowniki o różnych znaczeniach (jak w polskim „zamek” – warownia i mechanizm zamykania), ale też wyrastające z tego samego pnia czasownik i rzeczownik. Oczywiście niekiedy są to subtelne różnice – Schopenhauer w Erystyce podaje przykład słowa „honor”, które opisuje inną postawę w przypadku honoru rycerskiego, a inną w przypadku honoru kupieckiego – ale bywa, że i słowa bardzo odległe, które w polszczyźnie nie stanowią homonimów i wtedy bardzo trudno związać tę nitkę. Podobnie jest z celowymi dwuznaczościami – jak w zakończeniu, gdzie mamy It will soon be over. Syn z jednej strony uspokaja roztrzęsioną matkę („Zaraz ci to przejdzie”), z drugiej strony zdaje się mówić, że „To wkrótce się skończy”, w domyśle: „Niedługo umrzesz”. Po wielu zmianach stanęło na: „Zaraz będzie po wszystkim”, co jest jakąś próbą pogodzenia obu tych sensów, ale nie tak doskonałą, jak w oryginale. Język przekładu ma swoje ograniczenia.

Jak ocenia Pan zabieg wykorzystany przez autora — co jest największą zaletą prowadzonej przez noblistę narracji?

Ambiwalencja. Żadna z postaci nie ma całkowicie racji ani całkowicie się nie myli. To nie kontrreformacyjny dialog, gdzie zły jest bardzo zły i głupi, a dobry bardzo dobry i mądry. Choćby Costello i jej chwyty erystyczne, które – jako służące nie tylko estetyce wywodu, ale też celowemu nagięciu znaczeń – bywają nie do końca uczciwe. Coetzee zdaje sobie sprawę i puszcza do czytelników oko, że Costello mówi czasem niespójnie, czasem ryzykownie, czasem posługując się nieszlachetnymi chwytami, nawet jeśli jej motywacje są szlachetne. Zresztą ta ambiwalencja wykładu w wykładzie jest znakomicie opisana i rozłożona na części w esejach towarzyszących tekstowi głównemu.

Jak ocenia Pan doświadczenie obcowania z tekstami zawartymi w książce – co jest największym atutem tego tytułu? Co można odkryć w Żywotach… i w sobie samym podczas lektury?

To jest, jak właściwie zawsze u Coetzeego, wybitny tekst literacki: znakomicie zmontowany, rozegrany, z fascynującymi postaciami, nawet drugoplanowymi. Ale nie ustępują temu komentarze – dla mnie na przykład najbardziej poruszający i zarazem pobudzający intelektualnie był tekst prymatolożki Barbary Smuts, która pokazuje, jak doświadczenie życia w stadzie pawianów wpłynęło na jej porozumienie z własnym psem i pozwoliło na sformułowanie postulatu przyjaźni z osobą nieczłowieczą. Myślę, że zaletą Żywotów… jest po prostu pociągające uporządkowanie rozmaitych argumentów za i przeciw uznaniu praw zwierząt (wszystkich lub niektórych, w sposób stały lub stopniowany), osadzenie ich w szerokiej panoramie kulturowej, od antyku po współczesnych filozofów, od religii po naukę, od literatury po historię, od Indii po Amerykę. Równocześnie wszystko to jest ujęte w atrakcyjną literacko ramę, która każe nam kwestionować to, co właśnie czytamy, zajmować stanowiska, wątpiąc w nie zarazem. To książka niewygodna, bo wymagająca od nas krytycznego myślenia, podważająca samą siebie.

Czy dzięki Żywotom zwierząt łatwiej Panu odpowiedzieć na pytanie: „Czy życie zwierzęcia jest mniej ważne niż życie człowieka?”

Myślę, że Coetzee ani pozostali autorzy tego nie rozstrzygają; w tym upatrywałbym jednej z większych zalet Żywotów… . To nie jest książka mówiąca: „Jest tak”. Raczej: „Jest jakoś tam, a ci widzą to tak, tamci owak, jeszcze inni inaczej, i tak naprawdę nie wiemy, jak jest czy jak być powinno, ale przyjrzyjmy się temu wszystkiemu”. Żywoty zwierząt nie są literaturą propagandową czy misyjną, mającą na celu udzielenie prostych i „obiektywnie słusznych” wyjaśnień, które „ustalą rzecz raz na zawsze”. Na szczęście.

Wydawnictwo Znak

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *